poniedziałek, 23 lutego 2015

Ida...a jednak wielki sukces pewnej przypowieści...

         
Są ferie, trochę wolnego czasu i chwila na zatrzymanie się: od pracy, stresu, codzienności. To czas, żeby sięgnąć po odłożoną kiedyś książkę, odwiedzić rodzinę , pojeździć jako tako na nartach czy... wreszcie wykonać zaległe prace domowe:-). No właśnie- słońce bezlitośnie obnażyło stan czystości moich okien, więc jeszcze w tym tygodniu zrobię je na tzw. błysk.
           Są jednak rzeczy ważniejsze niż wyżej wymienione czynności. Otóż trzeba też śledzić to, co dzieje się w kulturze, a wczoraj, a właściwie dzisiaj w nocy zdarzyła się rzecz wielka- Ida zdobyła Oscara! Po cichu właśnie na to liczyłam, ale w głębi duszy miałam wątpliwości jak to Polka z kompleksami: Jak to Oscar? Dla polskiego filmu? Niemożliwe! Przecież są lepsi i zdolniejsi! Gorliwie nastawiłam budzik na godzinę 2.00 w nocy, ale obudziłam się ok.3.00 i postanowiłam opuścić sypialniane pielesze, żeby zobaczyć, co tam w Los Angeles. Włączyłam studio oscarowe na TVP Info i TVN 24, a tam tylko komentarze prowadzącego i gości. No nie! Nie można było zobaczyć na własne oczy gali rozdania nagród! Po chwili jednak miła niespodzianka- Ida ma Oscara! To ukłon w kierunku PIĘKNEGO, CICHEGO, A JEDNOCZEŚNIE GŁOŚNEGO FILMU,  w którym po raz kolejny wraca się do trudnej historii. Okazało się, że prostota ma wielką siłę rażenia, a sam film przypomina przypowieść, która mogła zdarzyć się ZAWSZE, WSZĘDZIE I KAŻDEMU.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz